#5DLANAUCZYCIELA – Grzegorz Turczyński
#5DLANAUCZYCIELA – Grzegorz Turczyński
Mamy dla Was dzisiaj trzecią część cyklu “Piątki Dla Nauczyciela”. Zapraszamy do lektury!
1. Jak wyglądały twoje początki z muzyką?
Wszystko zaczęło się w szkole podstawowej, gdy mój brat zaczynał grać na bębnach. Zabierałem jego pałki i godzinami grałem nimi na fotelach. Byłem tym zafascynowany. Pewnie stąd do dzisiaj mam łatwość w graniu na instrumentach perkusyjnych, choć nie gram na nich zawodowo! Brat mnie zniechęcił… żeby nie mieć rywala (śmiech). Kiedy miałem lat 15 doszedłem do wniosku, że należy pójść krok dalej. Samodzielnie podjąłem decyzję o pójściu do szkoły muzycznej. Ale było mi obojętne, na czym będę grać. Wychodziłem z założenia, że instrument to tylko narzędzie do robienia muzyki. Początkowo chciałem iść na trąbkę. Brat jednak mi poradził, mówiąc: “mamy deficyt puzonistów w zespole big bandowym. Weź puzon, po paru miesiącach będziesz grał z nami”. Tak też się stało, po jakimś czasie zacząłem grać w big badzie, lokalnych orkiestrach, zespołach. Póżniej pierwsze trasy, praca w szkołach w Poznaniu, w Warszawie, studia we Wrocławiu… i trwa to do dzisiaj :).
2. Jak wyglądał Twój pierwszy profesjonalny występ live?
Tak jak wspomniałem, dosyć szybko zacząłem grać w profesjonalnych zespołach, około 15-tego roku życia. Nie pamiętam konkretnie pierwszego razu, za bardzo to wszystko zlewa się w jedną całość. Liczba grań na moim początku była bardzo duża, po kilka sztuk w tygodniu. Choć tak naprawdę się dalej uczyłem. Nie byłem wówczas świadomym muzykiem.
3. Jak zmieniał się Twój gust muzyczny na przestrzeni lat?
Szczerze mówiąc, nie zmienił się za wiele. Dosyć szybko spodobał mi się punk rock, gdy byłem jeszcze w podstawówce. Niedługo później spodobał mi się jazz, nikt nie musiał mnie do niego namawiać. Oczywiście nie tylko jazz, ale wszystkie inne style poboczne, które są z nim powiązane – również hip hop. Miałem nawet taki epizod w Warszawie, że intensywnie ćwiczyłem freestyle, rapowanie. Ćwiczyłem to jak grę na instrumencie, w zasadzie codziennie. To dokładnie tak, jak z instrumentem: gdy się ćwiczyło, miało się formę. Fascynacja hip hopem dalej mi została, ale najbardziej lubię go w połączeniu z jazzem, jak projekty Michała Urbaniaka.
4. Od jakiego instrumentu zaczynałeś, a jak dzisiaj wygląda Twoje instrumentarium?
Jak wspomniałem wcześniej, zaczynałem od puzonu. Jakiś czas później doszło ukulele, następnie położyłem większy nacisk na wokal. Co prawda kupiłem ostatnio efekt Bossa, ale zawsze bardziej ceniłem instrumenty akustyczne. Lubię też efekty, ale bardziej jako „przyprawę” niż „danie główne”.
Czyli nie lubisz autotune’a?
(Śmiech) Autotune? To jest ciekawe, ponieważ jak ktoś śpiewa nieczysto, to on jeszcze bardziej uwydatnia niedostatki wokalne. Ten efekt pomaga tylko tym, którzy śpiewają czysto, ewentualnie mają lekkie obsunięcie. Ale jak ktoś śpiewa nieczysto, to pogarsza jeszcze nim sprawę, naprawdę… (śmiech).
5. Na zakończenie: Twoje ulubione wspomnienie związane z procesem twórczym.
Jeśli chodzi o proces twórczy, to od zawsze uwielbiałem improwizację. Uważam, że jest to – przynajmniej dla mnie – najbardziej rozwijające. Oczywiście wszystko jest poparte latami wcześniejszych ćwiczeń, ale dla mnie jest to najbardziej twórcze. Improwizując, czuję się jakby… wolny. Cenię improwizację zarówno w przypadku jam session, jak i na koncercie, gdy wydarza się coś nieplanowanego. Ten dreszczyk, ta energia, zaskoczenie wśród muzyków, gdy w trakcie improwizacji dzieje się coś niespodziewanego. To jest niesamowite i najbardziej to lubię.
Grzegorz Turczyński. Wokalista, kompozytor i aranżer. Absolwent Wydziału Jazzu wrocławskiej Akademii Muzycznej. Debiutował w zespołach „Big Band Gorzów”, „Funky Pesos”, „Easy Band All Stars”. Nagrywał wraz z „Swinging Europe Live”, „Zbigniew Namysłowski Big Band”, „Jose Torres Salsa”, „The Lions”. Twórca bandu „The Sunny Side”. Nauczyciel przedmiotu Kształcenie Słuchu w SMN Szkole Policealnej oraz przedmiotów Puzon, Ukulele, Zespół Muzyczny i Kształcenie Słuchu w SMN Szkole Muzycznej.